Archiwum sierpień 2002, strona 4


sie 09 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

Jak dlugo mogą plynąć lzy?

Jeden wieczór? I co dalej? Jak żyć?

Jak trwać tu?

Musieć...

Umierać tu gdy tylko spojrzysz

Obrzydzenie, ból...?

Chcę nie żyć, nie czuć

Nie móc wyrządzić już więcej krzywd

Nie ranić Cię już

Uśmiechem dziecka

Zabij je

Mamo

Bo mój uśmiech

Chyba

Zabójczy jest

Zabij...

Nie.

Muszę poradzić sobie sama

1984 : :
sie 08 2002 Bez tytułu
Komentarze: 1

 W jej oczy wpatrzone

moje...

W dwóch zlych wirach oceanu

Znikają

Już skrzydla tylko

I frunę

Za mewą

W którąkolwiek stronę

Porwij mnie

Szarp

Zaprowadź

W to miejsce zle

gdzie wirów pelno

Rzuć w ścianę wody

Czarną

Tam zniknę

W odchlań wpatrzona

Jak w jej oczach

Zniknęly

moje...

1984 : :
sie 08 2002 Bez tytułu
Komentarze: 2

I tak, stojąc na rozdrożu, zamknęlam się w klatce. Klucz znajduje się na końcu którejś z dróg. Każda z nich to jakiś obcy świat. W jednym z nich milość, w innym nienawiść. Może uciec w ten spokojny, beztroski? Nie, tam jest zbyt cicho. Chyba rzeczywiście jestem twarda. Czy uparta? Tak, w dążeniach bez celu, do odkrycia celu...Może nie istniejącego?

1984 : :
sie 08 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

Nigdy nie znajdzie się drogi do siebie. Pójdę do ksiągarni i kupię mapę. Świata? Polski? Polski poproszę. Zawsze znajdowalam Polskę w sobie, może więc teraz znajdę ulamek siebie w Polsce? Patriotka... zawsze na opak, nie ważne co myśląc, byle na przekór ludziom, wbrew banalnemu ogółowi i jego nieważkim pasjom. Ale na tej mapie nie ma już dróg, których celem bylabym ja. One wiodą w góry, dla których ja jestem trywialnym stworzeniem, kolejnym okruchem pragnącym wzbić się z wiatrem do ich szczytów, gwiazdą wywyższającą się nad nimi, a będącą tylko smutnym zludzniem. Drogi prowadzą do morza, które wypija ze mnie życie... Sączy zachlannie do ostatniej kropli, a potem z pogardą wyrzuca na brzeg. Te drogi wiodą nad jeziora, w miejsca obce, najdalsze cele, niemożliwe do odzwierciedlenia tego co mam. Tam... Więc jeżeli nie mapa, spróbujmy na dworcu. Może popytam w okienku, może bezdomnych. Oni wiedzą najwięcej. Powiedzą mi to, czego uslyszeć nie chcę. Że drogi nie ma. Nie spytam więc. Pobiegnę sama. Ale nie wiem nawet w którą stronę skręcić. Wezmę kompas. Nie. On proponuje mi ciągle to samo... Ciągle to samo. Ciągle tego nie ma!

1984 : :