Archiwum 09 sierpnia 2002


sie 09 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

Siedzieli na piasku. Z prochu powstali. Na prochu siedzieli. Wiatr skórę oczyszczal, piasek na nowo ją brudzil, woda wilgocią swą poila, by za chwilę slońce natchnione obraz swój na niej stworzylo. Za dnia jasność oślepiala dziewicze ich oczy. Swojemu pięknu nadziwić się nie mogli...spojrzeniem pierwszym... Czy stworzyleś kiedyś Panie widok rozkoszą przepelniony bardziej, aniżeli ciala zwierząt Twoich? W blasku zafoliowane... snem ociekające... Za dnia pokorne, zakochane w sobie. Za dnia w odbicia swe na piasku zapatrzone... I grzecznie przed Stwórcą swym klęczące. Na piasku. Przed Tobą. Na arenie życia czekając na krzyż. Lecz nocą... Sumienie zabierasz im Panie? Wstyd, pokorę, owcze futro zabierasz by z wełny zaslonę też zabrać? Strzyżesz ich o zmierzchu. By nocą... Naród- kobieta lubieżna, co wciąż chce więcej, wciąż glowę odchyla. Nocą w tym prochu leżąc i prosząc...oddycha.

Dotknij ich cial, przygnieć klęcznik ten swą stopą. Dlonią zasloń ich i nie patrz sam. Niech rozstąpi się morze pod ciężarem Twej sily. Niech pochlonie ich... Sami spragnieni glębi, widoku rozkoszy... I spraw aby woda w proch się obrócila.

1984 : :
sie 09 2002 Bez tytułu
Komentarze: 1

Przecież już wyjeżdżam. I to tam gdzie nie pogardzilabym perspektywą dalszego życia. Fakt, że nawet bez wyksztalcenia i że bylby to koniec mojej życiowej edukacji...ale nie ważne, nie teraz. To mogloby być ucieczką. Dlaczego nie? Spakuję wszystko, co ważne. Czyli co? Telefon? Nie. Koniec wszelkich kontaktów. Życie od nowa. Spakuję ciuchy, kosmetyki, książkę i depilator. I dam im spokój. Dam im szczęście i wytchnienie od widoku tak koszmarnego... I co zrobię? Pochodzę, pozwiedzam, poszukam... Znajdę pracę w obskurnej knajpie na przedmieściach i będę z uśmiechem na gębie zmywać gary! Będę koczować w brudnym kącie kuchni i plakać i tęsknić za domem. Za cieplym lóżkiem, przytulnym pokojem... Przeciez nie za nimi. Ja? Okrutna zimna wyrafinowana podla... Tam będzie lepiej.

1984 : :
sie 09 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0
O wyższości żądzy eliminacji wszystkiego co nie jest dziełem człowieka nad naturalnym przystosowaniem do życia w określonych warunkach

W lesie najłatwiej odetchnąć z ulgą. Czy to cialo w stanie lotnym wydychane przez drzewa, tak gladko wchodzi w odpowiednio ku temu wyznaczony ludzki uklad, zwany oddechowym? Czy też może to, co ukryte pod czaszką przedstawicieli owego niesfornego gatunku, zwane potocznie w ich świecie „myślami” lub też w przypadku myśli wyjątkowo silnie uciskających przysadkę mózgową- „problemami”, w lesie wyjątkowo szybko wymyka się z nich i przepada gdzieś pomiędzy drzewami? Tak czy inaczej, oddycha im się lżej.

Należy tez zwrócić szczególną uwagę na stosunkowo dlugie, jak na świat stworzeń zdolnych do samodzielnego (bezwolnego czy też kontrolowanego) ruchu, kończyny tylne. Sprawa kończyń przednich nie wymaga tak głębokiej analizy ze względu na jasno określoną swoją funkcję, widoczną zresztą, jak na przyslowiowej dloni, podczas wszelkich wykonywanych przez czlowieka czynności. Zastanawiające, że jeden ze swych członków ( w tym przypadku akurat dwa, jakimi jest para kończyn przednich, potocznie zwana rękoma) potrafią oni wykorzystywać do wszelkich wykonywanych przez siebie czynności, inne natomiast, równie bogato wyposażone w funkcje, aktywnie zaniedbywać czy też nawet (o zgrozo!) zapominać o ich funkcjach, tudzież istnieniu. Wracając jednak do sprawy kończyn biorących swój początek mniej więcej w centralnej części istoty tzw. myślącej, są one niewątpliwie wydłużone. Można więc pokusić się o stwierdzenie, iż owa rozwleklość odnóży czlowieka odpowiedzialna jest za przenoszenie go po podlożu nierównym, porośniętym wszelakim zielem i kwieciem... Solidnie chroni posiadaczy takowych czlonków przed uszkodzeniem wyżej umieszczonych (patrząc z perspektywy pionowej) części ciala. W lesie niewątpliwym atutem istot ludzkich jest również bogate owłosienie ciala, ze szczególnym uwzględnieniem górnych jego partii. Tego rodzaju futro ochrania czaszkę zwierzęcia przed ewentualnymi, tudzież niespodziewanymi, atakami z powietrza (różnorakie szyszki czy orzechy przybierają bowiem ostatnimi czasy, na podobieństwo ludzi, cechy zwane przez nich niecierpliwością czy porywczością...) oraz upodabniają do pozostalej, owo piękne miejsce zamieszkującej, zwierzyny, zagrożenie z ich strony, czyniąc tym samym niewymownie zminimalizowanym. Cech mogących świadczyć o znakomitym przystosowaniu istot ludzkich do życia w lesie, wymienić możnaby jeszcze co najmniej kilka.

Dlaczego wiec czlowiek nie zamieszkuje lasu? Zdominowal przecież każdy możliwy do zajęcia kawalek lądu, wybudowal schronienia, miejsca pracy i tak uwielbianej przez nich zabawy, przetworzyl go wedle swojego uznania. Czlowieka znaleźć można wszędzie. Wyjątek stanowi jedynie las. Żeby tam osiąść, najpierw musial ów las zniszczyć. I obecnie można w nim, takim nieistniejącym lesie, spotkać względnie dużą gromadę przedstawicieli owego żądnego władzy, nawet ponad władzą natury, gatunku. 
1984 : :
sie 09 2002 Bez tytułu
Komentarze: 2

Tak nie można dalej żyć! To niewykonalne! Brakuje mi już lez. Jak żyć? Kiedy w tym życiu nie ma dla mnie miejsca? Kiedy tracę wszystko, a zyskuję tylko (?) coś czego wartości nawet nie znam... Kiedy wlasna matka odrzuca, kiedy ukochany świat depcze... Kiedy mówią w twarz... Niech utopie się w tych lzach, których też już koniec.

 

 

1984 : :
sie 09 2002 Bez tytułu
Komentarze: 0

Uwaga! Potrzebna pomoc. Sprawa jest prosta: Otóż pozbylam się już wszystkich. Zostali nieświadomi. Ważni i mniej... Uświadomieni też szybko odejdą. A zatem pozbylam się już wszystkich. Tylko jak pozbyć się samej siebie? Jak przestać tkwić w tej osobie? Jak zmienić myśli, uczucia, emocje...? Jak zabić? I zaplodnić na nowo?

 

1984 : :