Komentarze: 3
No więc... Kim jesteś ty?
- Tej sily cząstką drobną,
Co zawsze zlego chce
I zawsze sprawia dobro.
J. W Goethe, Faust
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
No więc... Kim jesteś ty?
- Tej sily cząstką drobną,
Co zawsze zlego chce
I zawsze sprawia dobro.
J. W Goethe, Faust
-Zmiana okresu rozliczania nadgodzin? Nie rozumiem co to znaczy!?
-Pomyśl.
- Po co?
-Po co myśleć? Żeby nie myśleć o niemyśleniu. Bo zawsze o czymś myślisz, nawet o tym, że nie myślisz. Wtedy masz w glowie punkt, na który patrzysz. Masz go w myślach i w oczach. Czy jest tak bardzo wart istnienia, by poświęcić mu obydwa Twoje wlasne miejsca? Schowaj tam coś innego. Schowaj tam mnie.
-A Ty jestes tego wart?
-Nie wiem. Skąd mam to wiedzieć?
-Ty wiesz. Pomyśl.
-Po co?
-Po co myśleć? Żeby samemu poznać odpowiedź. Żeby z niewiedzy stworzyć twierdzenie. Żeby dać odpowiedź gdy nie możesz jej uzyskać. Żeby być samowystarczalnym. Żeby nie musieć pytać.
-My pytamy. Co to znaczy? Że nie myślimy?
-My pytamy siebie nawzajem!
- Mhm...
Dzień z życia mężczyzny?
Jak co dzień kupuje gazetę i czeka na autobus. Wzrok przyciąga naglówek wyryty niemalże tą czarną czcionką na brudnobiałym papierze. „Śmierć pod koparką”. Nie na dlugo. Cóż bowiem znaczy jakiś kolejny tragiczny zgon wobec problemów nastolatki stojącej z prawej strony i niestrudzenie dokonującej higieny jamy ustnej za pomocą imponującego długością, pięknie przyklejonego paznokcia. Zapatrzyl się. Ile czasu zajmuje naklejenie takich szponów? Nie lepiej umyć zęby? Jeszcze się odklei, upadnie... I co w szkole? Jak ona się tam pokaże? O! Udalo się. Blysk bialego uzębienia, a do tego nienaruszony manicure. A za nią? Wyglodniale spojrzenia jakiegoś rudzielca. Bynajmniej nie skierowane na efekt wielogodzinnej prawdopodobnie pracy nad zrogowacialymi zakończeniami palców. Po lewej zdesperowana matka uderza niemiarowo pośladki swego zachlannego, bo pozerającego wlaśnie różową pomadkę, niesfornego synka. Nareszcie autobus. Żeby tylko zdążyć przed posiadaczkami wszelkich toreb, siatek, waliz, skrzyń... Pól godziny wyjęte z życiorysu. Dalsza niewiedza na temat ofiary morderczej maszyny pogłębiającej. Jak co dzień w pracy spotkal obiekt swych kilkutygodniowych westchnień niezmordowanie szorujący parapet za oknem korytarza. Wlaściwie dlaczego nie móglby teraz objać jej i wyznać co czuje? To glupie. Zapewne nie czuje nic, poza rumiankowym zapachem mleczka do czyszczenia powierzchni gładkich. Czy dyrektor banku może zakochać się w sprzątaczce? Wykluczone. Mezalians. Ale trzeba jeszcze, mimo wszystko, poprosić o dokladne wysprzątanie gabinetu. Będzie mógl dłużej popatrzeć, jak czule muska jego biurko, jak mocno ściska w dloni te piękną rumiankową ściereczkę. Jak pochyla się i... Sekretarka zapomniala zadzwonić do warsztatu. Ale zrobila pyszną kawę. Po męczącym dniu pracy kieruje swe kroki na przystanek. Siada. Dowiaduje się szczególów o tragicznej śmierci psa, który nieroztropnie badal wszelkie okoliczne dolki. Nawet te poświęcone służbie buldożera. W domu- sen. Na jawie. Po obiedzie, obowiązkowym wieczornym spacerze z piękną żoną, czas na zbyt cieple piwo i uśmiech. Myśl i zapach rumianku. I lóżko. Nowa pościel. Najdroższa, z najdroższego lub, jak kto woli, najbardziej ekskluzywnego butiku w mieście. Szeleści. I pachnie jej cialem. Nie rumiankiem. Jak co dzień gazeta wypada mu z rąk.
Można kochać? Nie. To zle slowo. Można zakochać się w trzech mężczyznach? Trzech zupelnie innych mężczyznach. Jednego kochać podziwem, drugiego kochać wdzięcznością, trzeciego- szacunkiem... Jednego za wygląd, drugiego za gesty, trzeciego za slowa? Kochać trzech a może nie kochać żadnego? Nie to nie milośc. Albo tylko w jednym przypadku. Drugimtrzecimpierwszym... Rozsądek każe mi kochać nawzajem. Oddać. Jeśli tyle biorę. Nie biorę. On daje. Zawieszone w dymie. Duszącym i obezwladniającym. Odbierającym mi mowę, pewność siebie, moją wartość. Nie wiem po co to piszę. Ale zapewne z pobudek, jak zwykle, czysto egoistycznych. Nawet te tracą sens.
Radość? Spadla z samego nieba. Chyba. Nic innego na górze nie bylo. Oprócz ptaków. Tak mi się wydawalo. Bo przez chwilę bylam szczęśliwa. Chwila rozmowy wczoraj, jasne spojrzenie i znowu wiara, że jakoś się uda, jakoś to będzie. Ale ja nie chcę żeby było jakoś.