sie 10 2002

Bez tytułu


Komentarze: 3

Dzień z życia mężczyzny?

Jak co dzień kupuje gazetę i czeka na autobus. Wzrok przyciąga naglówek wyryty niemalże tą czarną czcionką na brudnobiałym papierze. „Śmierć pod koparką”. Nie na dlugo. Cóż bowiem znaczy jakiś kolejny tragiczny zgon wobec problemów nastolatki stojącej z prawej strony i niestrudzenie dokonującej higieny jamy ustnej za pomocą imponującego długością, pięknie przyklejonego paznokcia. Zapatrzyl się. Ile czasu zajmuje naklejenie takich szponów? Nie lepiej umyć zęby? Jeszcze się odklei, upadnie... I co w szkole? Jak ona się tam pokaże? O! Udalo się. Blysk bialego uzębienia, a do tego nienaruszony manicure. A za nią? Wyglodniale spojrzenia jakiegoś rudzielca. Bynajmniej nie skierowane na efekt wielogodzinnej prawdopodobnie pracy nad zrogowacialymi zakończeniami palców. Po lewej zdesperowana matka uderza niemiarowo pośladki swego zachlannego, bo pozerającego wlaśnie różową pomadkę, niesfornego synka. Nareszcie autobus. Żeby tylko zdążyć przed posiadaczkami wszelkich toreb, siatek, waliz, skrzyń... Pól godziny wyjęte z życiorysu. Dalsza niewiedza na temat ofiary morderczej maszyny pogłębiającej. Jak co dzień w pracy spotkal obiekt swych kilkutygodniowych westchnień niezmordowanie szorujący parapet za oknem korytarza. Wlaściwie dlaczego nie móglby teraz objać jej i wyznać co czuje? To glupie. Zapewne nie czuje nic, poza rumiankowym zapachem mleczka do czyszczenia powierzchni gładkich. Czy dyrektor banku może zakochać się w sprzątaczce? Wykluczone. Mezalians. Ale trzeba jeszcze, mimo wszystko, poprosić o dokladne wysprzątanie gabinetu. Będzie mógl dłużej popatrzeć, jak czule muska jego biurko, jak mocno ściska w dloni te piękną rumiankową ściereczkę. Jak pochyla się i... Sekretarka zapomniala zadzwonić do warsztatu. Ale zrobila pyszną kawę. Po męczącym dniu pracy kieruje swe kroki na przystanek. Siada. Dowiaduje się szczególów o tragicznej śmierci psa, który nieroztropnie badal wszelkie okoliczne dolki. Nawet te poświęcone służbie buldożera. W domu- sen. Na jawie. Po obiedzie, obowiązkowym wieczornym spacerze z piękną żoną, czas na zbyt cieple piwo i uśmiech. Myśl i zapach rumianku. I lóżko. Nowa pościel. Najdroższa, z najdroższego lub, jak kto woli, najbardziej ekskluzywnego butiku w mieście. Szeleści. I pachnie jej cialem. Nie rumiankiem. Jak co dzień gazeta wypada mu z rąk.

1984 : :
*
10 sierpnia 2002, 20:40
wiem. bez uczuć. ale to mój obecny stan. pomocniku znad przepaści:) znowu zbliża się noc.
kto?
10 sierpnia 2002, 17:57
Wiesz, że nigdy nie lubiłem tych historii... Bez uczuć...
10 sierpnia 2002, 15:36

Dodaj komentarz